Dzikie wysypiska azbestu
Dzikie wysypiska azbestu - to w Podlaskiem prawdziwa plaga. Rolnicy nie mają pieniędzy, żeby wynająć firmę do zdjęcia i utylizacji eternitu - działają więc na własną rękę. Sami rozbierają dachy i nocą wywożą szkodliwy materiał do lasów.
Dzikie wysypisko w sąsiedztwie im nie przeszkadza, ale o legalnym składowisku, w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od wsi - nie chcą słyszeć.
Kiedyś stali w kolejkach, by go dostać, teraz kombinują jak się go tanio pozbyć. Eternit powoli staje się prawdziwą zmorą rolników. Nikt nie jest w stanie tego upilnować. Rozbierają dachy sami i nocą wywożą do lasów. Taki wysypisk jak to niedaleko Zawad są w Podlaskiem dziesiątki. Eternit można usunąć z dachu legalnie, ale to kosztuje. 150 metrów kwadratowych - około ośmiu tysięcy złotych.
Jak mówi Paweł Pogorzelski, wójt gminy Zawady - Potrzebne są do tego środki finansowe, ażeby wspomóc rolnika w tym, żeby mógł ten eternit w sposób legalny zutylizować i załatwienie budowy składowiska.
No właśnie - składowisko azbestu - w Podlaskiem nie ma żadnego. Eternit trzeba wozić do innych województw. Rolnikom dzikie wysypisko kilkanaście kilometrów od domu nie przeszkadza, ale legalne, profesjonalne, z wszelkimi zabezpieczeniami, nawet znacznie dalej - to już problem. Od razu protestują.
W Podlaskiem na dachach i w rurach jest ponad milion ton azbestu. Gdy leży nienaruszony - nie szkodzi. Gdy go tknąć - staje się niebezpieczny. Niszczy płuca. Wystarczy, że się poruszy i już zaczyna się pylenie. A tknąć go wcześniej czy później trzeba. Ma zniknąć do 2032 roku. Czasu jest sporo, ale jeśli będzie tak jak teraz trafiał do lasów - to będziemy mieli kilka problemów: zdrowotny, ekonomiczny i ekologiczny.
TV Białystok